20 lut 2013

coś musi być

Witajcie kochani :)

Jeśli mnie jeszcze obserwujecie i czytacie.. musicie mi wybaczyć ale teraz luty jest dla mnie okresem strasznym jeśli chodzi o zdrowie. Od już czterech tygodni jestem na zwolnieniu lekarskim ze względu na moje zawroty głowy o których pisałam we wcześniejszym poście, dodatkowo w czwartek miałam punkcję lendźwiową - masakra! nie polecam nikomu , ból straszny i to chyba najgorsze w moim życiu badanie jak dotąd - musiałam potem przez 8h leżeć i nie podnosić głowy choćby nie wiem co więc w piątek dopiero opuściłam szpital. Nie zmienia to faktu że dopiero dzisiaj poczułam się na tyle dobrze by móc choć na trochę przysiąść do lapka i coś do was napisać. Tak od piątku do dzisiaj leżałam non stop w łóżku bo każde podniesienie głowy choć odrobinę było dla mnie bolesną katorgą, już nie wspomnę o chodzeniu - masakra! Najgorsze że w poniedziałek musiałam iść na pobieranie krwi.. Gdyby nie mój chłopak który mnie zawiózł w pozycji leżącej to bym nie doszła do przychodni. Serio, na siedząco łeb mi pękał a na stojąco dodatkowo wymiotować mi się chciało. Jak dotarliśmy w końcu do punktu pobrań złapała mnie biegunka heh na szczęście położyłam się na ławce obok i jak ręką odjął. Potem niestety kiedy musiałam wstać żeby dojść do gabinetu myślałam że zejdę.. nigdy więcej punkcji choćby nie wiem co! no chyba że będą lekarze nalegać :) Ogólnie moje te kurcze faktycznie 4 tygodnie minęły mi leżąc w domu, w przychodni i w szpitalu na sorze i to 4 razy. Nie wiadomo co mi jest heh dzisiaj na szczęście mój men idzie po wyniki krwi , zobaczymy może to tarczyca a może znowu nic nie wiadomo.. dajcie spokój ile można? Jedyne co nie miałam jeszcze badanego to żołądek sam w sobie - gastroenterolog czeka mnie za tydzień - no i ciśnienie w uszach. zapomniałabym , byłam w pracy tydzień temu ( 1 dnia po skończeniu się zwolnienia lekarskiego) i popracowałam 6h - przyznaję było ciężko bo obraz mi się rozmazywał , duszno i słabo mi było - jestem zła na siebie że nie wytrzymałam całego dnia pracy czyli 8h . Już tłumaczę. Otóż po tych 6h zrobiło mi się bardziej słabo więc poszłam do szatni i tam.. zemdlałam. nie wiem jak długo byłam nie przytomna , miałam szczęście że koleżanka weszła do szatni jak już się podniosłam i usadowiłam na ławce - nie chcę kłopotu im robić - ale powiedziałam że zasłabłam i zaczęłam cała się trzęść i płakać na zmianę z uśmiechaniem.. nie wiem co mi jest ale mam już dość. Mam tylko ogromną nadzieję że dziewczyny nie mają mi za złe że ja miesiąc na zwolnieniu jestem.. niby wiadomo mówią w pracy kierowniczki że jest ok ale ja sama nie wiem..
No nic rozpisałam się wam z moimi problemami jak jakiejś przyjaciółce od serca.. Teraz też ledwo patrzę i się znowu kładę bo łeb zaczyna mi pękać i oczy boleć.. no nic piszcie co u was słychać ;)

buziaki
M. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz